Czy internet zabija typografię?

Czy internet zabija typografię? Wydaje się, że wręcz przeciwnie. Ostatnie lata przyniosły swego rodzaju rewolucję typograficzną, dzięki której dobór optymalnego kroju czcionki stał się podstawą projektowania. No, może nie podstawą, ale jedną z fundamentalnych kwestii. W ten sposób webdesign jeszcze bardziej zbliżył się do projektowania do druku, zaczął sięgać po podobne środki – co w moim odczuciu jest bardzo pozytywną zmianą. Jednak jest też druga strona medalu. Klawiatura komputera zawiera skończoną liczbę znaków, a webdesignerzy często wywodzą się ze środowisk niezaznajomionych z tradycyjną typografią. Skutkuje to postępującym pomijaniem pewnych reguł, które dobry grafik komputerowy powinien stosować. I to już takie fajne nie jest.

Pamiętam pewną niedawną dyskusję w grupie Designers Talk na LinkedIn. Jedna z użytkowniczek zadała prowokacyjne pytanie: Is kerning dead? (Czy kerning już umarł?). Opinię dyskutantów były podzielone, dominował jednak sceptycyzm względem zachowania standardów. I think it IS dead… people are coming from the web side of things these days where kerning used to be impossible so folks gave up on doing it.. clients don’t seem to miss it or know its missing.. its depressing.. I go around looking at stuff and kerning in my head! (Myślę, że UMARŁ… dziś ludzie wywodzą się ze środowisk webowych, gdzie do niedawna nie było możliwości wpływania na kerning, więc sobie odpuścili… klienci też za nim nie tęsknią albo nawet nie wiedzą, że go brakuje… to przygnębiające… Chodzę tu i tam, patrzę na rzeczy i w głowie kołacze mi – kerning!) – pisał ktoś.  If you are setting type in any context (web or print) and not considering all aspects of typography, then you are doing a disservice to your client, their audience, and our industry as a whole (Jeśli łamiesz tekst w dowolnym konteście, do sieci czy do druku, i nie uwzględniasz wszystkich aspektów typografii, to szkodzisz klientowi, jego klientom i całej naszej szeroko pojętej branży) – odpowiadał ktoś inny.

Niedawno miałem sposobność recenzować lifting logo, wykonany przez pewną agencję reklamową dla jednego z moich klientów. Uważam, że agencja dobrze wywiązała się z zadania, ale miałem parę uwag i propozycji. W mojej odpowiedzi używałem terminu „kerning”, by wyraźnie wskazać, co mam na myśli. Potem od klienta dowiedziałem się, że nasza recenzja spotkała się z dużym uznaniem prowadzącego account manageraWiecie Państwo, co oznacza kerning, czyli wiecie więcej, niż 80% osób w branży. Ubawiłem się, ale potem uznałem, że jeśli wziąć tę odpowiedź serio, to jest to raczej smutne. Osobiście uważam, że chyba nie jest tak źle.

[Gdyby jednak ktoś potrzebował skrótowego rozjaśnienia tematu: Kerning to regulowanie odległości pomiędzy konkretnymi parami znaków w danym kroju pisma i jego odmianie. Tako rzecze Wiki, a rzecze słusznie.]

Wydaje mi się, że jest jednak całkiem sporo racji w stwierdzeniu, że obecnie gros designerów kieruje się raczej regułami obowiązującymi w świecie cyfrowym, aniżeli tymi wywodzącymi się z tradycji „drukowanej”. Choć jestem entuzjastą przyszłościowych rozwiązań, a do tradycji podchodzę często – eufemistycznie mówiąc – ostrożnie, to jednak w tym przypadku bardzo doceniam jej rolę. Tekst pisany jest obecny w naszej kulturze od tysiącleci, a nie od daty wymyślenia składu komputerowego. Historia druku to pewna ciągłość, w trakcie której reguły powstawały i były doskonalone przez kolejne pokolenia rzemieślników. Było tak nie dlatego, że komuś tak się podobało, ale dlatego, że to się sprawdzało. Przekładało się na estetykę, na wygodę czytania, na user experience – mówiąc współczesnym językiem. Odcinanie się od tego – świadome lub nie – jest moim zdaniem błędne.

Może warto więc zacząć wdrażać przynajmniej niektóre reguły? Np. te, które najbardziej rzucają się w oczy i demaskują naszą ignorancję w temacie (jakkolwiek oportunistycznie by to nie brzmiało)? Przygotowałem mini listę trzech pierwszych, drobnych (bardzo!) kroczków, które polecam wdrożyć do swojej praktyki, jeżeli jeszcze ich nie stosujemy. Obejmuje ona trzy glify, które powinniśmy stosować w konkretnych sytuacjach, a których nie znajdziemy na klawiaturze komputera. Dobry grafik komputerowy powinien je stosować! Projekty naprawdę będą wówczas wyglądać ładniej.

  1. Dywiz to nie myślnik. Dywizu [-] używamy do dzielenia lub łączenia wyrazów. Myślnik [–] stosujemy np. we wtrąceniach, zapisie dialogów, zakresach (tu dywiz też dopuszczalny). Skrót klawiszowy (PC): (lewy) ALT+0150 (klawiatura numeryczna).
  2. [x] to nie znak mnożenia. Mnożenie zapisujemy znakiem mnożenia [×], dostępnym poprzez kombinację ALT+0215 z klawiatury numerycznej. [x] to litera. Po prostu. To tak, jakby cyfrę [0] zapisywać literą [O].
  3. Stosujmy cudzysłowy drukarskie. "To jest fajne". Naprawdę? Nie, nie jest. „To jest fajne”! Lewy: ALT+0132, prawy: ALT+0148.

Oto moja mini lista – przyczynek do dłuższej przygody z typografią. Ostatnio widziałem w Poznaniu piękny, pod względem graficznym, billboard pewnej galerii handlowej, na którym twórcy udało się popełnić wszystkie trzy błędy. Był (lub była) bez wątpienia mistrzem Photoshopa, jednak z łamaniem tekstu nie było już tak dobrze.

Niektórzy uważają, że takimi pierdołami nie warto zaprzątać sobie głowy. Ja jednak, idąc np. do szewca, wolałbym, aby odróżniał on zelówkę od obcasa.