Czego nie widać – Canva, Shoper i inne

Mija kolejne pracowite pół roku. Pracując na freelansie, będąc jednocześnie wykonawcą i menedżerem swych usług, trudno czasami zadbać o stosowny marketing. Kończąc pracę pośrodku zgęstniałej nocy, człowiek myśli raczej o przeczytaniu paru stron książki lub wrzuceniu odcinka serialu, niż o wpisach na bloga czy wizualizacjach do portfolio. Przychodzi jednak dzień, gdy stosowna aura i wydłużona lista tematów do napisania mówią: „Jak nie teraz, to nigdy”. A ponieważ „nigdy” nie jest moim ulubionym słowem, piszę teraz. Jeśli macie wolną chwilę, złapcie kubek z kawą i przeczytajcie, co słychać na freelancerskim podwórku.

Canva. Grafiki dla social mediów

Z Canvą po raz pierwszy zetknąłem się już dość dawno temu, jednak nie porwała mnie zupełnie i nie zgłębiałem tematu. Mając na podorędziu narzędzia Adobe, nie widziałem sensu bawienia się w aplikacje internetowe.

Latem otrzymałem jednak zlecenie przygotowania szablonów grafik do postów na Facebooka i Instagrama właśnie w Canvie. Zabrałem się do pracy bez większego przekonania, jednak szybko zauważyłem, że na platformie zaszły duże zmiany. Na lepsze.

Ponieważ niniejszy tekst nie jest recenzją, ograniczę się do krótkiego zasygnalizowania swoich wrażeń. Na plus Canvy zdecydowanie policzyłbym prosty intuicyjny interfejs, mnogość gotowych szablonów (co akurat w moim przypadku było obojętne, ale wielu osobom może odpowiadać) i dostęp do bogatej bazy darmowych i płatnych materiałów stockowych. Nie miałem możliwości testowania opcji integracji platformy z zewnętrznymi serwisami (jak Dropbox) oraz kooperacji z innymi użytkownikami, wyobrażam sobie jednak, że w zespole może to mieć znaczenie. Grafiki tworzyło mi się prosto i wygodnie, inteligentne prowadnice pozwalały łatwo aranżować elementy, a rezultaty pracy szybko mogłem przekazać klientce do wglądu za pośrednictwem współdzielonego linka. Fajnie.

Mimo to Canva nie jest jednak w stanie dotrzymać kroku programom Adobe, jeśli mowa o tworzeniu bardziej zaawansowanych kreacji, wymagających chociażby szparowania elementów, zabawy z cieniem, głębią itp. Profesjonalne programy dają też większą kontrolę nad układem; w Canvie stosunkowo łatwo (mimo opcji blokowania położenia itp.) poprzesuwać sobie i przypadkowo poprzestawiać kompozycję. Rzecz w sumie drobna, jednak w moim odczuciu przekładająca się trochę na zaufanie do aplikacji.

Jakiś czas temu pisałem w podobnym kontekście o Adobe Spark. Moim zdaniem Canva jest rozwiązaniem lepszym. Jeśli ktoś szuka sieciowej apki do grafik dla social mediów, sugeruję przetestowanie tej platformy.

Modyfikowanie szablonów Shoper, czyli „wchodzę” w e-commerce

Dotychczas z założenia nie podejmowałem się zleceń związanych ze sklepami internetowymi. O ile chętnie wychodziłem ze swej strefy komfortu (pisząc coachową nowomową) w zakresie rozwiązań front-endowych (różne fikuśne layouty, nietypowe rozwiązania itp.), o tyle nie kwapiłem się do tworzenia czy wdrażania dla klientów usług związanych z e-commerce. Nieco przerażały mnie te wszystkie integracje płatniczo-księgowo-logistyczne i uważałem, że znacznie lepiej zlecić postawienie sklepu zespołowi z agencji interaktywnej, niż jednemu człowiekowi.

Zdarzyło się jednak, że zlecono mi dostosowanie layoutu nowopowstającego sklepu na platformie Shoper, a ja – w przypływie optymizmu – podjąłem rękawicę. I w sumie nie żałuję, bo mimo problemów robota była przyjemna i otworzyła mi nieco drzwi do nowych obszarów usług.

Modyfikując szablon Shopera nie musimy zupełnie martwić się o infrastrukturę. Generalnie, sklep jest w pełni funkcjonalny od razu po uruchomieniu; mamy w ręku mnóstwo opcji i ustawień w panelu administracyjnym, przy pomocy których zarządzamy widocznością rozmaitych elementów. Jednak to, jak te elementy będą wyglądać, to już robota czysto graficzno-programistyczna. Czy trudna? Moim zdaniem – nieszczególnie, ale o tym napiszę wkrótce w osobnym wpisie.

Jeśli chcielibyście zobaczyć rezultat moich działań, to zapraszam na stronę toniekrem.pl.

Praca grafika festiwalowego

Duże wydarzenia, jak festiwale, mają zazwyczaj całoroczny cykl życia. Spiętrzeniem i kumulacją prac są, oczywiście, tygodnie bezpośrednio poprzedzające wydarzenie, kiedy temperatura jest naprawdę wysoka i pracuje się w trybie mniej lub bardziej dobrowolnego crunchu. Natomiast początek przygotowań do kolejnej edycji to znacznie większy spokój. Spokój, ale nie bezczynność.

Przy dużych wydarzeniach zawsze bowiem jest co robić. A to przygotować ofertę, a to stworzyć szablon prezentacji, innym razem grafikę do wpisu na social media. Ponadto warto wykorzystać taki okres na poszukiwanie nowych rozwiązań i przeorganizowanie tych odcinków swojego trybu pracy, które kuleją. Podczas późniejszej gorączki nie bardzo jest na to czas, a zawsze – zawsze – jest coś, co da się zrobić lepiej, sprawniej bądź szybciej bez straty jakości, a czasem nawet przy redukcji potrzebnego czasu pracy.

Osobiście bardzo to sobie cenię. Pracując na własny rachunek i będąc samemu sobie sterem, żeglarzem i okrętem, łatwo popaść w pewien marazm i zacząć uciekać się do wygodnych, sprawdzonych rozwiązań. Mając przed sobą wyzwania i oczekiwania, musimy natomiast kombinować, poznawać nowe technologie, śledzić trendy i rozwijać umiejętności. To sprawia, że nie mamy wrażenia stania w miejscu, co z kolei na dłuższą metę zapobiega wypaleniu. To natomiast zdecydowanie nie jest przyjacielem freelancera.

Dzień powszedni wordpressowca i grafika freelancera

Poza tym te pół roku to szereg mniejszych i większych prac graficznych i informatycznych. Projektowałem lub składałem m.in. dla InBetween, Spotkajmy się, Kancelarii Środa czy Green Home Development, nie wspominając o stałych klientach, jak Log4.pl czy kampania Zachowaj Trzeźwy Umysł. Wśród klientów, których obsługiwałem w zakresie programowania i serwisu WordPressa, były np. Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego, CK Zamek w Poznaniu oraz PGNiG Supply & Trading.

Poniżej kilka przykładów takiej bieżącej działalności: