Na pewnym etapie praktyki, pracując dla bardziej prestiżowych czy wymagających odbiorców, zaczynamy dostrzegać zasadność i użyteczność stałego dostępu do płatnych zasobów fotograficznych. W przypadku dużej liczby kupowanych materiałów i tak jesteśmy raczej skazani na przerzucenie płatności na klienta i doliczenie kosztu licencji do wynagrodzenia za naszą prace, jednak możliwość zaoferowania w ramach wyceny dwóch czy trzech fotek wygląda elegancko i atrakcyjnie. Buduje też nasz wizerunek jako wykonawcy poważnie i profesjonalnie podchodzącego do swojej roboty, co jest nie do przecenienia. Jednak, nie oszukujmy się, cennik stocków w odniesieniu do przeciętnych zarobków wolnego strzelca jest raczej wysoki. Dlatego, siłą rzeczy, skazani jesteśmy albo na zakupy doraźne, albo na najtańsze plany abonamentowe. Na który się zdecydować? Czy to w ogóle ma sens? Porównuję dla Was pięć subiektywnie wybranych, popularnych banków zdjęć. Zatem, który stock dla freelancera?
Punkt odniesienia – zarobki
Decyzja o wzięciu na siebie kosztu zakupu licencji na fotografie musi zapaść w odniesieniu do liczby kontrahentów, z którymi stale współpracuje grafik freelancer, oraz przychodów, które ta współpraca zapewnia. Dostęp do płatnych zasobów zwiększa naszą konkurencyjność i jakość tworzonych przez nas kreacji, ale nie może on kosztować zbyt wiele w relacji do osiąganych przychodów. Tymczasem jeśli chodzi o zarobki najemnych grafików, to sprawa nie przedstawia się superoptymistycznie. Według badania opublikowanego w Grafmagu w 2017 roku, aż 43% freelancerów zarabia poniżej 2000 zł netto miesięcznie. 24% „wykręca” między 2000 a 3500 zł. Jedynie 22% zarabia powyżej 4500 zł netto na miesiąc. Myślę zatem, że dodawanie sobie kolejnego regularnego kosztu ma sens jedynie wówczas, gdy nie przekroczy on 150 zł, a i ta kwota w przypadku tej najsłabiej zarabiającej grupy kolegów i koleżanek po fachu wydaje mi się niemała.
(Powstaje tu jeszcze pytanie, co oznacza „netto” w powyższych statystykach: czy po prostu sumę kwot netto z faktur lub umów, czy pieniądze, które zostają po odjęciu wszystkich kosztów, VAT-ów, ZUS-ów i innych „uszczęśliwiaczy”. Strzelam, że mówimy o drugim wariancie. W sumie nie wyobrażam sobie, abyśmy rozmawiali o pierwszym…)
Czy popularne stocki mają nam w ogóle coś do zaoferowania?
Porównanie planów abonamentowych
Skoncentrujmy się na przeanalizowaniu najtańszej opcji abonamentowej. Do porównania wybrałem: iStockPhoto, ShutterStock, Adobe Stock, Dreamstime i 123RF. Być może niektórzy z Was gustują w innych, jednak ja miałem w swojej praktyce do czynienia z tymi wymienionymi.
Najkrótszy okres rozliczeniowy, proponowany przez porównywane serwisy, to miesiąc. Większość z nich w ramach tego czasu oferuje 10 obrazów. Wyjątkiem jest Dreamstime, którego oferta dopuszcza opcję pobrania 5 obrazów. Jeśli chodzi o ceny, to rzeczony Dreamstime wypada najkorzystniej, gdyż za miesięczny abonament zapłacimy tam jedynie 99 zł netto. Biorąc jednak pod uwagę, że mamy do dyspozycji zaledwie 5 pobrań, za pojedynczy obraz zapłacimy 19,80 zł netto. Wśród pozostałych serwisów najtańszy jest 123RF, gdzie za obraz płacimy średnio 11,90 zł netto (koszt abonamentu: 119 zł netto/miesiąc), a najdroższy iStockPhoto, gdzie obraz kosztuje 15 zł netto, a abonamet 150 zł na miesiąc. Warto jednak zauważyć, że korzystne pakiety abonamentowe zazwyczaj dostępne są wówczas, gdy podpisujemy zobowiązanie roczne. Brak zobowiązania nie wpływa na cenę tylko na Dreamstime i 123RF, natomiast w przypadku Adobe Stocka, iStockPhoto i ShutterStocka znacząco wpływa to na koszt usługi. Bez zobowiązania iStockPhoto kosztuje aż 366 zł netto miesięcznie, co jest kwotą aż trzykrotnie wyższą niż ta, którą musimy zapłacić na 123RF.
Jednak cena to nie wszystko. Ja zwracam uwagę jeszcze na jakość dostępnego materiału oraz ogólną użyteczność danego stocka. Tutaj ocena jest, oczywiście, subiektywna, jednak w moim odczuciu materiał oferowany przez Adobe Stock oraz iStockPhoto jest po prostu ładniejszy, niż u konkurencji i choć nie przekonuje mnie to do aż tak wysokich opłat, jakie obowiązują na iStock’u, to już Adobe wydaje mi się racjonalne. Dodatkowo, Adobe Stock jest zintegrowany z interfejsem InDesigna, co pozwala projektować w oparciu o prewki, które potem jednym kliknięciem możemy podmienić na materiał licencjonowany bez konieczności opuszczania programu i odpalania serwisu w przeglądarce. Pierdoła, a jednak robi różnicę.
A co, jeżeli w ramach okresu rozliczeniowego nie uda nam się wykorzystać wszystkich pobrań? Niektóre serwisy dopuszczają transfer niewykorzystanych downloadów na kolejny okres rozliczeniowy. Tak jest na Adobe Stocku oraz iStockPhoto. W przypadku pozostałych stocków nie udało mi się dotrzeć do jednoznacznych informacji – być może po prostu nie doczytałem odpowiedniego ustępu w sążnistym regulaminie…
Zestawienie kosztów, aktualne w marcu 2019, prezentuję w tabeli poniżej (kwoty netto przeliczone na złotówki, jeśli były podane w walucie):
Stock | Abonament ze zobowiązanianiem rocznym | Abonament bez zobowiązania rocznego | Liczba pobrań | Okres rozliczeniowy | Koszt obrazu (ze zobowiązaniem) | Koszt obrazu (bez zobowiązania) |
Dreamstime | 99 zł | 99 zł | 5 | miesiąc | 19,80 zł | 19,80 zł |
Adobe Stock | 130 zł | 215 zł | 10 | miesiąc | 13 zł | 21,50 zł |
iStockPhoto | 150 zł | 366 zł | 10 | miesiąc | 15 zł | 36,60 zł |
ShutterStock | 125 zł | 211 zł | 10 | miesiąc | 12,50 zł | 21,10 zł |
123RF | 119 zł | 119 zł | 10 | miesiąc | 11,90 zł | 11,90 zł |
A może za kredyty?
Jednak nie jesteśmy skazani na abonamenty. Stocki oferują też możliwość zakupów doraźnych za wykupione wcześniej punkty kredytowe. W ten sposób możemy, doładowawszy wcześniej konto, zakupić materiał wtedy, kiedy go potrzebujemy, bez konieczności wchodzenia w jakieś zależności. Ale czy to się opłaca?
Najmniejszą możliwą paczkę kredytów oferuje nam iStockPhoto, gdzie zakupimy zasoby za niecałe 39 zł netto, jednak wystarczy nam to na nabycie licencji do jednego obrazu. Daje to kwotę 38,77 zł netto za obraz. Za niecałe 60 zł netto zakupimy 11 kredytów na Dreamstime, co pozwala na pobranie 11 obrazów… w niskiej rozdzielczości i jakości. Z doświadczenia wiem, że jest to opcja prawie bezużyteczna. Zakup obrazu w sensownym rozmiarze to ekwiwalent 9 – 11 kredytów, co tak naprawdę daje nam jedno pobranie w ramach wspomnianej 60-złotowej paczki. Wychodzi więc, że jest to najdroższa opcja, choć na pierwszy rzut oka wygląda na najtańszą. Pozostałe serwisy sytuują się gdzieś pomiędzy tymi wariantami, jednak generalnie rzecz biorąc w przeliczeniu na obraz zapłacimy tu trzykrotnie więcej, niż w abonamencie. Cóż, okazuje się, że za wolność też trzeba płacić.
Zestawienie (aktualne w marcu 2019) poniżej (kwoty netto przeliczone na złotówki, jeśli były podane w walucie) :
Stock | Koszt | Możliwe zakupy low-res | Możliwe zakupy hi-res | Koszt obrazu hi-res |
Dreamstime | 59,55 zł | 11 | 1 | 59,55 zł |
Adobe Stock | 172 zł | 5 | 5 | 34,40 zł |
iStockPhoto | 38,77 zł | 1 | 1 | 38,77 zł |
ShutterStock | 211 zł | 5 | 5 | 42,20 zł |
123RF | 156 zł | 20 | 4 | 39 zł |
Rozsądny kompromis
Po analizie ofert czeka nas decyzja. Będzie ona, jak zwykle, jakimś kompromisem między tym, co chcielibyśmy otrzymać, a tym, ile jesteśmy skłonni za to zapłacić. Dla jednych z nas cena będzie jedynym i ostatecznym kryterium, inne wezmą pod uwagę okoliczności towarzyszące. Ja nie wskażę tego stocka, który uważam za najlepszy. Używałem kilku i każdy z nich ma jakieś swoje zalety i wady, jakąś specyfikę. Obecnie daję szansę serwisowi Adobe – jestem wygodnicki, a ich wariant wychodzi naprzeciw tej cesze mojego charakteru. Czy zostanę z nim na stałe? Czas pokaże, portfel podpowie.
Fot. John Schnobrich / Unsplash