„Szewc w dziurawych butach chodzi”, głosi stare przysłowie. To samo często tyczy się grafika i jego autopromocji. Choć przez ostatnie lata zrobiłem kilkanaście witryn internetowych i setki mniejszych lub większych projektów do druku i dystrybucji cyfrowej, to nie znalazłem czasu, aby porządnie odświeżyć swoją własną stronę w wirtualnym świecie. Ba! Nie udało mi się nawet zaprojektować własnej wizytówki. Jednak niniejszym obwieszczam, ogłaszam i z radością donoszę, że to się zmienia! Moja świeża NowaPracownia.pl właśnie zawisła w sieci. Zapraszam do lektury!
Na początek chciałem się wytłumaczyć. Czuję się trochę winny, że własną witrynę stawiam na wordpressowym szablonie, a nie projektuję jej i nie koduję samodzielnie. Tak, wypadałoby. Tak, byłoby świetnie zrobić sobie fantastyczną stronę, pełną nowych trendów, paralaks, kenburnsów, animacji css i nie wiadomo jeszcze czego. Tylko że po „pierwsze primo”, nie mam na to czasu. Naprawdę! Natomiast po „drugie primo”, jestem zwolennikiem stosowania rozwiązań optymalnych, a nie maksymalnych.
Tak się składa, że szablon Lodestar od Automattica okazał się dokładnie tym rozwiązaniem, którego szukałem. Znalazłem go przypadkiem, szukając tematu graficznego do strony mojego klienta, a znalazłszy – zrozumiałem, że moja długa tułaczka po morzach niemocy i braku pomysłu na lifting własnej witryny właśnie dobiegła końca. Zmodyfikowałem temat tu i tam, przetłumaczyłem go, dodałem trochę własnych sztuczek w CSS-ie i – voilla – oto jest.
Podziękowania należą się na pewno dobrym ludziom z Unsplash.com (dzięki, Igorze Ovsyannykov, Julian O’Hayon i Lobostudio), których fotografii użyłem, a także mojej superżonie i córkom, bez których ta strona powstałaby zapewne dwa lata wcześniej (nie, to nie ja jestem taki dowcipny; przeczytałem ostatnio tę dedykację na facebooku).
Wreszcie – last but not least – blog. Od dawna chciałem coś takiego założyć – dziennik, lub raczej (nie oszukujmy się) tygodnik moich zmagań z profesją. Miejsce, w którym podzielę się spostrzeżeniami, rozwiązaniami zastosowanymi w moich projektach, bolączkami lub ciekawostkami z szeroko pojętej branży. Liczę na to, że wytrwam w postanowieniu regularnego dodawania wpisów i że od czasu do czasu zajrzy tu ktokolwiek oprócz mnie. Nie mam, bynajmniej, takiej pewności, ale co tam! Kto nie robi pierwszego kroku, ten nigdy nie wejdzie na Gubałówkę. Czy jakoś tak…
A wizytówki nadal nie mam.