Rok 2020 dla wielu branż był jak trzęsienie ziemi. Dla mojej, związanej z projektowaniem graficznym oraz stronami internetowymi, był raczej katalizatorem. Gdy realny świat stanął sparaliżowany lockdownami, sieć rozgrzała się do czerwoności, starając się udźwignąć całą aktywność społeczną i gospodarczą, która miała szansę się do niej przenieść (bo przecież nie wszystko się dało). Osoby, które równo rok temu nie bardzo wiedziały jeszcze, czym jest wideokonferencja czy streaming, obecnie ze swobodą korzystają z Zooma czy Meeta oraz nadają okazjonalne live-y na Fejsie, Insta czy YouTube. Inni, którzy przez lata stronili od e-commerce, dziś prowadzą sprzedaż online bez większego problemu. Ta konwersja stworzyła z jednej strony dodatkowe możliwości pozyskania zleceń dla agencji czy freelancerów, z drugiej zbudowała potrzebę nowych, prostych w obsłudze narzędzi, które pomogą gospodarce wyemigrować do wirtuala.
Projektowanie dla każdego
Obserwuję rozwój profesjonalnych, półprofesjonalnych i zupełnie amatorskich platform do projektowania i tworzenia aktywności internetowej. Wiele z nich funkcjonuje wyłącznie online w oparciu o model freemium, umożliwiając w planie darmowym całkiem sensowne działania i pozostawiając w opcji pro szereg bardziej zaawansowanych funkcji. W jakiś sposób wyjmuje to użytkownika końcowego z puli klientów designerów czy agencji, choć oczywiście profesjonaliście wciąż dużo łatwiej jest stworzyć satysfakcjonujący „produkt” końcowy, niż amatorowi. Sam zrealizowałem kilkanaście projektów w Canvie, od czasu do czasu sięgałem po inne narzędzia do przygotowania cząstkowych elementów prac (np. Clippy do tworzenia masek odcinania CSS). Taki „model rozproszony”, w którym część zadań deleguję poza główny software, w którym działam, jest coraz bardziej obecny w mojej codziennej praktyce. Dawniej ważne było dla mnie, aby używane oprogramowanie było możliwie kompletne i pozwalało zrobić wszystko. Obecnie już tego nie oczekuję, mając pod ręką obfitość innych rozwiązań.
Kreatywny market
Również zasobów internetowych jest coraz więcej. Stocki oferują już nie tylko fotografie, wektory czy wideo, ale też całe szablony, pliki audio, modele 3d… Wspominałem przed chwilą o platformach internetowych do projektowania. Coraz więcej z nich oferuje dostęp do zasobów stockowych bezpośrednio z interfejsu, pozwalając korzystać z kreatywnego rogu obfitości bez konieczności wychodzenia poza aplikację. Działa tak choćby wspomniana Canva, a także inne serwisy, jak Adobe Spark. Jest to niewątpliwie ułatwienie, które nie tylko przyśpiesza pracę, ale też eliminuje część wątpliwości związanych z prawem autorskim, którego świadomość wśród użytkowników jest coraz wyższa. Mało kto (przynajmniej spośród ludzi choćby luźno związanych z aktywnością zawodową w internecie) myśli już dziś, że można sobie ot, tak wykorzystać dowolne „zdjęcie z Googla”.
Strony internetowe w kilka kliknięć
Ewoluuje też branża stron internetowych. Na rynku generatorów pojawiają się nowi gracze (np. EditorX), starzy (Wix, Squarespace) rozwijają się, szczególnie mocno inwestując w rozwój e-commerce. Nic dziwnego, gdy pandemia napędziła dryf ku przenoszeniu sprzedaży do sieci. Bardziej tradycyjne rozwiązania (WordPress) również przekształcają się w stronę łatwości i szybkości instalacji, obniżając próg wejścia. Coraz więcej szablonów wordpressowych oferuje już opcję instalacji przykładowego contentu (np. płatny kombajn BeTheme czy freemium Rife), dzięki czemu użytkownik paroma kliknięciami może odpalić witrynę i tylko podmienić na niej treści na własne. Naturalnie, designer, webdesigner czy administrator stron internetowych nadal zrobią to szybciej i lepiej, jednak przeciętny użytkownik jest już w stanie naprawdę odpalić sobie prostą i dobrze wyglądającą witrynę własnymi siłami, jeśli koniecznie chce przyciąć koszty lub czuje w sobie żyłkę internetowego majsterkowicza.
Dynamika przyszłości
W mojej opinii trend będzie się umacniał, zasilany mocą chmury i rozwijających się funkcjonalnych sztucznych inteligencji (czy choćby algorytmów je imitujących). UI i UX jako dziedziny designu rozwijają się świetnie, co przekłada się na coraz lepsze, bardziej przystępne i otwierające więcej możliwości interfejsy i sposoby interakcji z użytkownikami. Te zaś powodują, że coraz więcej osób czuje, że chce i może samodzielnie podjąć się wyzwań, które jeszcze parę lat temu wydawały się zbyt trudne i nieprzystępne.
Z drugiej strony również dla profesjonalistów sieć nie stoi w miejscu. Koniec 2020 roku ma dla mnie wymiar symboliczny – skończył się Flash. Nieodwołalnie i ostatecznie. Nie zobaczymy już nie tylko stron flashowych, ale w ogóle żadnych elementów zbudowanych w oparciu o tę technologię sprzed lat. Taki los czeka w mojej opinii również inne rozwiązania, które nie wytrzymają próby czasu, ten zaś w internecie biegnie jakby szybciej. Aby dotrzymać mu kroku, trzeba się na bieżąco dokształcać, co jest z jednej strony inspirujące (regularnie korzystam z kursów na Udemy, aby podnieść swój poziom rozumienia tego, co robię), z drugiej zaś czasochłonne, jeśli chcemy przy okazji zarabiać na życie. Staram się patrzeć na to jak na wyzwanie i szansę, jednak jak długo będzie mi się chciało? Tę kwestię pozostawiam sobie otwartą. Jasne jest dla mnie jednak, że muszę wiedzieć coraz więcej, aby z grubsza wiedzieć tyle samo. Taki paradoks teraźniejszości. A może już przyszłości?
Gdy to piszę, jest poranek 31 grudnia 2020 roku. Roku okrągłego, dziwnego, być może jakoś symbolicznego. Na medycznym rynku od kilkunastu dni funkcjonuje szczepionka. Ja na cały miniony rok patrzę trochę jak na szczepionkę. Oby uodporniła naszą cywilizację na złudzenia i arogancję. Obyśmy potrafili budować dla siebie i swoich dzieci świat bardziej odpowiedzialnie, niż dotychczas. I obyśmy stworzyli jeszcze mnóstwo świetnych realizacji i projektów!